Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
coś, co się tobie należy tak albo siak.
- Dla mnie to nie pierwszyzna... Nieraz się kradło.
- Ale boisz się?
- No trochę...
- Aj, niedobrze, Jurik, niedobrze... Ot, najlepiej wychodzi, jak nic się nie boisz! Ispugałsia raz w Taszkiencie na bazarze i mało nie połamali kości... Gdzież by im milicjanta wołać, sami biją, ile wlezie. Do krwi biją... Urka! Tak ja był pacan! Durak, nie urka...
W swoim krótkim, burzliwym żywocie Wasyl postradał gdzieś mały palec u lewej ręki. Raz opowiadał, że wtyrpnął go w sieczkarnię, innym razem, że wsadził pod młot pneumatyczny, kiedy indziej, że obcięło mu palec koło wagonu, gdy podkradał
coś, co się tobie należy tak albo siak.<br>- Dla mnie to nie pierwszyzna... Nieraz się kradło.<br>- Ale boisz się?<br>- No trochę...<br>- Aj, niedobrze, Jurik, niedobrze... Ot, najlepiej wychodzi, jak nic się nie boisz! Ispugałsia raz w Taszkiencie na bazarze i mało nie połamali kości... Gdzież by im milicjanta wołać, sami biją, ile wlezie. Do krwi biją... Urka! Tak ja był pacan! Durak, nie urka...<br>W swoim krótkim, burzliwym żywocie Wasyl postradał gdzieś mały palec u lewej ręki. Raz opowiadał, że &lt;orig&gt;wtyrpnął&lt;/&gt; go w sieczkarnię, innym razem, że wsadził pod młot pneumatyczny, kiedy indziej, że obcięło mu palec koło wagonu, gdy podkradał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego