lęgła się morowa zaraza.<br> Z trudem udało się młodszym kobietom zapędzić biegającą ciotkę pod dziki bez.<br> Tam siłą zdarły z niej perkalikową bluzkę, koszulę i stanik i natarły jej dziewczęce piersi czarnymi jagodami targanymi garściami z dzikiego bzu.<br> Nagą do pasa przyprowadziły do izby, posadziły na krześle, związały sznurem i biły po piersiach, po plecach, po twarzy, na którą rozsypały się włosy z warkocza lnianą i konopną kądzielą.<br> A bijąc ją śpiewały starą jak mleko, jak krew, jak szpik kostny pieśń o płodności i o macierzyństwie:<br> Wody jasne, przybywajcie, piersi białe obmywajcie, mleko w tobie się poczyna na obmycie ciała syna