był ostatni pociąg, więc i na jakikolwiek powrotny nie miałem co liczyć. Najpierw pomyślałem, żeby przejść do drogi, łączącej Grodzisk z Milanówkiem, którędy czasami chodziliśmy do siebie ze Krzyśkiem, moim przyjacielem z Grodziska. Ale doszedłem do wniosku, że najprościej będzie wrócić po prostu idąc po torach - w środku bezksiężycowej nocy błądzenie bez światła po polnej, zazwyczaj błotnistej drodze nie było może najlepszym pomysłem.<br>Jednak okazało się, że spacer po nasmołowanych podkładach kolejowych też jest mało przyjemny. Układano te belki tak idiotycznie, że stawiając stopy na każdym podkładzie trzeba drobić malutkimi kroczkami, jak dziecko, któremu chce się siusiu. Co drugi był za