stronę belgijskiej granicy.<br>"Osiemdziesiątka w milach daje na kilometry..." - daremnie głowił się u kierownicy Jagiełło mając nad głową, w lusterku, uduchowioną twarz przełożonego w biskupich fioletach.<br>Ledwo minęli zakręt, za którym skrył się graniczny szlaban, budka wartownicza, domek odprawy celnej, ledwo kilku nabożnych strażników zdążyło zdjąć służbowe czapki wobec niespodziewanego błogosławieństwa, udzielonego co prawda w ruchu, lecz z zachowaniem liturgicznej godności, <page nr=446> a już wóz biskupa szedł jak pijany od krawężnika do krawężnika szerokiej szosy, bo osłupiały Jagiełło trzymał wprawdzie mocno kierownicę, ale nie mógł oderwać wzroku od lusterka, w którym widział biskupa wymachującego nad głową pastorałem niby tomahawkiem. Dziki krzyk, przechodzący