A jużci stąd, dokąd jedziemy - z Rehdigerplatz.<br>- Masz dokładny adres tego miejsca na Borku?<br>- Tak. Muszę się rozliczać przed szefem - fiakier wyjął brudny zeszyt i śliniąc palce, walczył z kartkami miotanymi przez wiatr. - Tak, Eichenallee na Borku.<br>- Jak wyglądały te kobiety? - Mock szybko zapisywał adres w notesie.<br>- Jedna czarna, druga blond. W woalkach. Fajne kobity.<br><br>Wrocław, poniedziałek 28 listopada, <br>godzina szósta po południu <br>Mocka obudziły radosne, dziecinne okrzyki. Zapalił lampę stojącą przy łóżku. Przetarł oczy, przygładził włosy i rozejrzał się po sypialni, jakby szukając dzieci, które zburzyły jego niespokojny sen po mącznym, tłustym i zawiesistym obiedzie. Spojrzał w ciemne okno: sypał