ciężki, żelazny przyrząd, służący - jak mu wyjaśniono na migi - do przycinania gałęzi w sadzie. Zapłaciwszy za wszystko głupie dwadzieścia tysięcy, oświadczył, że jest bardzo zadowolony z zakupów. To naprawdę okazja.<br>Ledwie ruszyli przed siebie, wlokąc znacznie już cięższą torbę, podeszli do nich trzej młodzi tubylcy.<br>- Hej - powiedział jeden z nich, blondyn o kwadratowej twarzy i wścibskim spojrzeniu. - Macie zezwolenie na te występy?<br>Konrad odpowiedział mu jedynie wyniosłym spojrzeniem, nie zniżając się do kłamstwa, które, jak powszechnie wiadomo, i tak ma krótkie nogi.<br><br><page nr=44><br>- Dla jakiego ugrupowania? - spytał ostro blondyn.<br>- Proszę? - nie zrozumiał Konrad.<br>- Dla kogo pracujesz?<br>- Wyłącznie sam dla siebie - rzekł Konrad