Przerzucało się zawrotami i z góry znów strzelało, znów prażyło, znów grzmociło... I tak pięciu myśliwców, szalejących w swym żywiole, zamienionych w ziejące furie, tworzyło historię: rozbijało wielką wyprawę Luftwaffe.<br><br>Wyprawa się rozpadła. Już żadna siła nie mogła jej skleić: nikt jej nie spoi. Panika to straszna rzecz. Już nawet bombowce z prawej kolumny, najmniej dotychczas narażone, skręcały w prawo i uciekały. Uciekały. A tu już świeże dywizjony brytyjskich myśliwców wpadały jak nowe furie i szerzyły nowe spustoszenie.<br><br>Z góry uderzyły wreszcie Messerschmitty. Były za daleko, przyszły za późno. Cóż, że sierżant Brzozowski, rozsiekany na śmierć, zginął. Że sierżantowi Andruszkowowi ustrzeliły