Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Powódź
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1975
boleść, Adamie? - pyta on.
To moja boleść, powiadam, tobie ni c do niej.
Więc nic ci nie potrzeba? Nic.
Mówię grzecznie i nie pędzę go znakiem krzyża, bo to je tylko rozsierdza.
Poczekam, mam dużo czasu, powiada, jak to one zawsze.
Do widzenia, Adamie.
Zasalutował hajtla, wziął z kąta widły, brzęknął łańcuchami i wyszedł.
Stary przypuszczał, że on był tutejszy.
Tak mi kiedyś opowiadał.
Zygmunt ma to po swoim starym.
Płytkich, byle jakich mogił była to moc, stały zenitki na wydmach, wszelakiego szmelcu leżały tu ogromne sterty, i nie tylko szmelcu.
Niejeden tu sobie pożył z tego śmietnika przez parę lat
boleść, Adamie? - pyta on.<br>To moja boleść, powiadam, tobie ni c do niej.<br>Więc nic ci nie potrzeba? Nic.<br>Mówię grzecznie i nie pędzę go znakiem krzyża, bo to je tylko rozsierdza.<br>Poczekam, mam dużo czasu, powiada, jak to one zawsze.<br>Do widzenia, Adamie.<br>Zasalutował hajtla, wziął z kąta widły, brzęknął łańcuchami i wyszedł.<br>Stary przypuszczał, że on był tutejszy.<br>Tak mi kiedyś opowiadał.<br>Zygmunt ma to po swoim starym.<br>Płytkich, byle jakich mogił była to moc, stały zenitki na wydmach, wszelakiego szmelcu leżały tu ogromne sterty, i nie tylko szmelcu.<br>Niejeden tu sobie pożył z tego śmietnika przez parę lat
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego