Typ tekstu: Strona internetowa
Autor: Andrzej Otrębski
Tytuł: strona łowiecka
Rok: 2003
Stefana i Mikołaja.
Już po dziesięciu krokach łatwo można było zgodzić się z Jerzym, że się ociepla: półmetrowej grubości kożuch z mszaru i traw, z lekka tylko jeszcze podmarzły od spodu, falował za każdym dotknięciem i uginał się zdradziecko, a brunatne, gęste błoto i woda wydobywały się na powierzchnię, ostrzegawczo bulgocząc. Nogi więzły w tej zimnej mazi jak w smole, a czoła pokryły nam drobne kropelki potu.
Jerzy sadził naprzód nie oglądając się na nikogo, ja zaś usiłowałem dotrzymać mu kroku, dopóki nie wjechałem prawą nogą aż po biodro w niespodziewaną dziurę.
Takie przerwanie się kożucha nie należy do przyjemności: do
Stefana i Mikołaja.<br>Już po dziesięciu krokach łatwo można było zgodzić się z Jerzym, że się ociepla: półmetrowej grubości kożuch z mszaru i traw, z lekka tylko jeszcze podmarzły od spodu, falował za każdym dotknięciem i uginał się zdradziecko, a brunatne, gęste błoto i woda wydobywały się na powierzchnię, ostrzegawczo bulgocząc. Nogi więzły w tej zimnej mazi jak w smole, a czoła pokryły nam drobne kropelki potu.<br>Jerzy sadził naprzód nie oglądając się na nikogo, ja zaś usiłowałem dotrzymać mu kroku, dopóki nie wjechałem prawą nogą aż po biodro w niespodziewaną dziurę.<br>Takie przerwanie się kożucha nie należy do przyjemności: do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego