czasu. Uczucia przecież zawstydzone w niej były na<br>zawsze, od dzieciństwa dręczyła je w sobie to karą Bożą, to modlitwą,<br>pokutą, wyrzutami sumienia, biedą, pracą wreszcie nieustanną, od świtu<br>do nocy, więc nic dziwnego, że umiała tylko czas zmarnowany ojcu<br>wypomnieć jako niewierność.<br> Przewidywała burzę na noc, jedną z tych burz, które rzucały trwogę na<br>ludzi. Widziała dom nasz w piorunach, obejście nasze w ogniu, nasze<br>pola przez grad zsieczone. Ta burza była na wielkość jej niepokoju o<br>ojca. Powoływała się przy tym na swoje kury, które od rana chodziły jak<br>strute, nie wabiąc się ani na jej cipanie donośne, ani