do głowy, że można na nią spojrzeć jak na kobietę. Ten trochę zezowaty karzełek, z grzywką przyciętą na pacholę, był dla mnie ostatnią istotą, do której mógłbym zwracać erotyczne zapały. A nic nie wiedziałem o tym, co stało się powszechnie znane dopiero czytelnikom jej dzienników, to znaczy o jej stronie, by tak rzec, lubieżnej. W swoim dzienniku notuje, że jej towarzysz, to jest pan Stanisław Stempowski, mnie nie lubił, ale nie bardzo w to wierzę, bo odnosił się do mnie przyjaźnie i posłał przeze mnie list do wybitnego masona w Waszyngtonie.<br> Później Dąbrowska podobno się na mnie obraziła, bo porównałem ją gdzieś z