z druidami przez łaskawie panującą nad Toussaint jej miłość księżnę Annę Henriettę...<br>- Zbójcy tam uciekli, cholera! - przerwał Geralt, robiąc się wściekły. - Będą w tym nietykalnym sanktuarium mordować! A wy mi tu o jakichś kompaktatach...<br>- Daliśmy słowo rycerskie! - baronowi de Peyrac-Peyran, jak się okazywało, bardziej przystawałaby w tarczy barania, niż bycza głowa. - Nie wolno! Kompaktaty! Ani krokiem na druidzki teren! <br>- Komu nie wolno, temu nie wolno - parsknęła Angouleme, ciągnąc za tręzle dwa zbójeckie konie. - Porzuć te puste gadki, wiedźminie. Jedziemy. Ja mam wciąż nie zamknięte rachunki ze Słowikiem, ty, jak mniemam, chciałbyś jeszcze pogawędzić z półelfem!<br>- Ja z wami - powiedziała Milva