spytała Alicja złowieszczo. - Co, do cholery, wyprawiasz?!<br>- Nic, rany boskie, chciałam sobie wziąć herbaty - odparłam ze skruchą. - Idźcie do diabła, sama tu posprzątam. Kretyńskie miejsce na sól.<br>Zmiotłam sól, posprzątałam, nalałam sobie herbaty i na palcach udałam się do atelier, sprawdzając po drodze, czy Alicja i Elżbieta oddychają. Oddychały, wszystko było w porządku. <br>Miałam wrażenie, że ledwo zasnęłam, kiedy obudził mnie potworny hałas. Tłuczone szkło sypało się na jakieś blachy. Przeraźliwy brzęk, szczęk, jakby trzask wybijanej szyby, rozległy się gdzieś za moją głową, za ścianą, w pokoju Zosi. Zleciałam z katafalku, szarpnęłam drzwi, po drodze dostrzegłam, że Elżbieta siada na łóżku, w korytarzu