naiwnie sadził, z rycerskim szacunkiem, całkiem naturalnie taka wizytę przyjęliby jako zachętę, może nawet odwiedziny profesjonalne.<br>Jednak coś pokrzyżowało te plany.<br>Wyszedł późnym rankiem, po drugim śniadaniu. Dzień był mroźny, ale słoneczny. Na początek, już kilka domów dalej, przekręcił szalik i wypuścił luźno końca, "robiąc się" na dziewczynę. Ulica była całkiem pusta, a zresztą tutaj prawie nikt nie znał go jeszcze z widzenia. Ale zupełnie nieoczekiwanie dalej, w miejscu gdzie ulica kończyła się przy szosie, zobaczył mała grupkę ludzi i jeszcze ze dwie osoby, śpieszące w tamtą stronę. Podszedł zainteresowany, bo przy tych mrozach, rzadko spotykało się nawet pojedyńczego przechodnia.<br>Tymczasem