Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie i donośne okrzyki, podobne do ryku krowy: "Ej! Bieriegi-is'!"

Matka przez chwilę trwała jak gdyby w odrętwieniu. Potem nagle otrząsnęła się, powiedziała: - Potworne... - i wybiegła z pokoju.

Odtąd Krysia i Żenia latały co niedziela do cerkwi, żeby zabaczyć Lizę. Ja widziałem ją tylko raz, gdy przejeżdżała bryczką i utkwiła we mnie swoje simutne szklane oczy.

Znacznie później, w Kijowie, dowiedzieliśmy się od Poliny, że Liza wkrótce po naszym wyjeździe umarła na suchoty. O Zarieckiej chodziły wieści, że zrewoltowani chłopi zadźgali ją widłami, ale jak było naprawdę
i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie i donośne okrzyki, podobne do ryku krowy: "Ej! Bieriegi-is'!"<br><br>Matka przez chwilę trwała jak gdyby w odrętwieniu. Potem nagle otrząsnęła się, powiedziała: - Potworne... - i wybiegła z pokoju.<br><br>Odtąd Krysia i Żenia latały co niedziela do cerkwi, żeby zabaczyć Lizę. Ja widziałem ją tylko raz, gdy przejeżdżała bryczką i utkwiła we mnie swoje simutne szklane oczy.<br><br>Znacznie później, w Kijowie, dowiedzieliśmy się od Poliny, że Liza wkrótce po naszym wyjeździe umarła na suchoty. O Zarieckiej chodziły wieści, że zrewoltowani chłopi zadźgali ją widłami, ale jak było naprawdę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego