Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
starał się czy wręcz marzył o takim trzymaniu przez dwa miesiące samotności. Niech i tak będzie.
Tymczasem, mając wiatr z południowego wschodu, muszę piłować ostro, z przeraźliwym hukiem tłukąc kadłubem o fale i wzniecając strumienie wody zalewającej jacht. Woda ta wszystkimi sposobami, wszystkimi szparami stara wcisnąć się do wnętrza, zalewając, chłodząc, topiąc. Paskudna żegluga. Zimno, ciemno.
Oczywiście idę bez świateł. Ryzykowna praktyka! O ile na oceanie nie ma potrzeby oświetlać się - szansa spotkania, nie mówiąc już o zderzeniu, jest niewielka, o tyle tu, na ruchliwym szlaku, żegluga w ciemno jest zbrodnią. Niestety, muszę zachować moc akumulatorów na istotne potrzeby. Po prostu
starał się czy wręcz marzył o takim trzymaniu przez dwa miesiące samotności. Niech i tak będzie.<br> Tymczasem, mając wiatr z południowego wschodu, muszę piłować ostro, z przeraźliwym hukiem tłukąc kadłubem o fale i wzniecając strumienie wody zalewającej jacht. Woda ta wszystkimi sposobami, wszystkimi szparami stara wcisnąć się do wnętrza, zalewając, chłodząc, topiąc. Paskudna żegluga. Zimno, ciemno.<br> Oczywiście idę bez świateł. Ryzykowna praktyka! O ile na oceanie nie ma potrzeby oświetlać się - szansa spotkania, nie mówiąc już o zderzeniu, jest niewielka, o tyle tu, na ruchliwym szlaku, żegluga w ciemno jest zbrodnią. Niestety, muszę zachować moc akumulatorów na istotne potrzeby. Po prostu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego