się w pewność, że cztery nieba wysyłają znak. Przywołują Zygmunta, chcą jego obecności i uczestnictwa. Północny miał być sygnałem! Miał być powidokiem! Trwałym obrazem olśnienia, ocaleniem, przemieniającym lęk w radość, przypadek w przeznaczenie... W skrytości ducha, z nieśmiałą tęsknotą spodziewał się po Północnym jedności ich obu, złączonych sakrum nieba i chmur. Bez innych ludzi, bez kalekiej mowy pozorów! Bo tylko chmury i niebo północne miały dla Zygmunta znaczenie. A tu, w kinie lat dzieciństwa, zwyczajny konferansjer, nikt więcej! Zamiast wysłannika chmur - przydupiec milionera, akwizytor biletów enbepe, nikt więcej...<br><gap reason="sampling"><br>Nagle wstała landrynkooka.<br>- Przepraszam, przepraszam bardzo - zawiesiła znacząco głos i potoczyła wzrokiem po