Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
w główną aleję wiodącą do bramy, gdzie gęste konary zatrzymywały deszcz, choć czasami gruba kropla spadała za kołnierz, jak zimna kulka rtęci.
Ot, co za smutny dzień - odezwał się pan Longin.
On tak, biednieńki, nie lubił deszczu, a tu jak raz w sam najważniejszy moment padać zaczęło - siostra znowu zaszlochała, choć nie skorzystała z trzymanej wciąż w palcach chusteczki.
- Jemu tam wsio rawno - powiedział pan Longin wydmuchując kłąb dymu.
Chyba dostanę zapalenia płuc - zajęczała jego żona. - Już mam dreszcze...
Pan Longin zdjął marynarkę i okrył jej plecy.
- Ona cała mokra i taka ciężka - zajęczała znowu.
- Nie mam drugiej przy sobie - odburknął
w główną aleję wiodącą do bramy, gdzie gęste konary zatrzymywały deszcz, choć czasami gruba kropla spadała za kołnierz, jak zimna kulka rtęci.<br>Ot, co za smutny dzień - odezwał się pan Longin.<br>On tak, biednieńki, nie lubił deszczu, a tu jak raz w sam najważniejszy moment padać zaczęło - siostra znowu zaszlochała, choć nie skorzystała z trzymanej wciąż w palcach chusteczki.<br>- Jemu tam &lt;orig&gt;wsio rawno&lt;/&gt; - powiedział pan Longin wydmuchując kłąb dymu.<br>Chyba dostanę zapalenia płuc - zajęczała jego żona. - Już mam dreszcze...<br>Pan Longin zdjął marynarkę i okrył jej plecy.<br>- Ona cała mokra i taka ciężka - zajęczała znowu.<br>- Nie mam drugiej przy sobie - odburknął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego