Anim ja wyrósł kłosem z czarnej roli,<br>Anim ja w ciebie korzenie zapuszczał<br>Na kształt zielonej przydrożnej topoli<br>Czy chłopskiej wierzby, czy bujnego kuszcza.<br><br>Ale czerpałem z piersi twej głębokiej<br>Ten pokarm, którym każdy rym się złoci,<br>I piłem twoje życiodajne soki,<br>Ziemio ojczysta, szafarko dobroci.<br><br>Oto po tobie śpiewający chodzę<br>Miejską ulicą, albo ścieżką polną,<br>Górą, doliną, i na każdej drodze<br>Wiem, że mi ciebie opuścić nie wolno,<br><br>Bo choć koroną dumną i wyniosłą,<br>Jak dąb, nie sięgam aż po blask promienny,<br>Wszystko, co we mnie żywe - w ciebie wrosło,<br>Ażeby duch się stał wysokopienny.<br><br>Na mazowieckiej wyrastam równinie<br>I