mnie przewiercił, gdyby nie tik, mrugnięcie, które rozładowuje napiętą do granic możliwości sytuację i podważa jej powagę.<br>- Ja... - mówię - ja pana nie oszukuję, panie doktorze, ja...<br>- Dlaczego pan mówi, że pan nie widzi żadnych zagrażających panu postaci, skoro pan je widzieć musi?<br>- Ale - mówię i oddycham z ulgą: jemu nie chodzi o to, że symuluję chorobę, ale że symuluję zdrowie - ale ja - odpowiadam zgodnie ze swą podręcznikową wiedzą o schizofrenii - ja naprawdę nie widzę żadnych postaci.<br>- Nie widzi pan? - mówi lekarz i zasępia się wyraźnie. - Szkoda. A myślałem, że chociaż pan... No nic, to o czym my... - i znów: mrugnięcie, kiwnięcie głową, i rozmowa