Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
zwykłej oprawy, rogowych okularów. Maliński oddycha miarowo. Usta ma otwarte. Coraz to wydziera mu się z nich krótkie, lekko spazmatyczne westchnienie. Niepodobna pytać o moją sprawę. Serce mi się zresztą ściska, kiedy patrzę na niego. Na prawo i lewo te wszystkie łóżka, chory leżący zaraz obok Malińskiego pojękuje, dalej ktoś chrapie: I ten zaduch!
- Może pan siądzie - powiada Kozicka. - Na chwilę, bo jego męczą wizyty.
Chory spogląda na mówiącą, potem przenosi wzrok na mnie, kiedy odpowiadam.
- Zaraz pójdę - upewniam ją. - Chciałbym się tylko dowiedzieć, jak się pan Maliński czuje.
Ona: - Teraz już lepiej. On:
- Aby mi tylko do domu dali wrócić
zwykłej oprawy, rogowych okularów. Maliński oddycha miarowo. Usta ma otwarte. Coraz to wydziera mu się z nich krótkie, lekko spazmatyczne westchnienie. Niepodobna pytać o moją sprawę. Serce mi się zresztą ściska, kiedy patrzę na niego. Na prawo i lewo te wszystkie łóżka, chory leżący zaraz obok Malińskiego pojękuje, dalej ktoś chrapie: I ten zaduch!<br>- Może pan siądzie - powiada Kozicka. - Na chwilę, bo jego męczą wizyty.<br>Chory spogląda na mówiącą, potem przenosi wzrok na mnie, kiedy odpowiadam. <br>- Zaraz pójdę - upewniam ją. - Chciałbym się tylko dowiedzieć, jak się pan Maliński czuje.<br>Ona: - Teraz już lepiej. On:<br>- Aby mi tylko do domu dali wrócić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego