do własnych kampanii PR. W efekcie w kolorowych pismach mamy dzieckonowele: flirtowanie z myślą o ciąży ("Od dawna marzę o dziecku"), zajście w ciążę ("Czuję się kimś innym, przestałam myśleć o sobie"), przygotowania do porodu ("Urządziliśmy pokoik dziecinny, a Marek uczy się przewijać"), poród, pępkowe, Marek przewija, babcia się cieszy, chrzciny, pierwszy spacer... Czy ktoś kazałby Jerzemu Buzkowi posuwać się aż tak daleko? Nie, od polityków naprawdę nie wymagamy wiele. Czasem jak w wypadku Clintonów wystarczy deklaracja, że myśli się o adopcji. Potem nikt nawet nie robi wyrzutów, że zapomniało się o niej w dniu wyborów. Gorsze niż nieskorzystanie z rady