lokomotywy, skowyt na dwóch tonach jak piszczałki pastucha. Maurice nasłuchiwał z przechyloną głową.<br>- Bierzesz mnie za podpitego wróżbitę, a ja mam gardło suche jak pieprz... Nie umiem pić sam. Chętnie bym cię namówił, żeby się wymknąć do baru hotelowego. Jeżeli weźmiemy całą butelkę, możemy być pewni, że nas nie nabiorą chrzczoną whisky, jaką mnie próbował uraczyć mój lokaj... Ostrzegam, dolewają herbaty.<br>- Jeszcze mnie to nie spotkało - zaśmiał się Istvan - może dlatego, że kiedy zejdą się znajomi i zaczniemy butelkę, nie spoczywamy, aż się dno pokaże.<br>- Dobra zasada, ale trzeba mieć twoje lata. Ja piję, żeby posmakować, raczej dla wspomnień niż nowych