Typ tekstu: Książka
Autor: Żurakowska Zofia
Tytuł: Jutro niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1928
ona by klęła. Ja bym umarł.
Hubert nagle przełknął gorycz, która mu ściskała gardło. Umocnił głos.
- Gdybyś ty chciał - powiedział łagodnie - to ja bym się postarał o to, żeby cię moja mama zabrała do Białego Domu. Miałbyś tam pokój jasny i słońce i jadłbyś masło, śmietankę, owoce i ja bym ci książki przynosił.
Chłopiec odrzucił głowę na poduszki i kiwał nią w prawo i lewo.
- Ajaj, ajaj - powiedział, a białe jak śnieg zęby błysnęły w uśmiechu spalonych gorączką ust. - Ajaj, jaki panicz dobry. Ja nigdy nie zapomnę.
Podniósł wychudłą rękę i wskazał nią stolik przy łóżku.
- Widzi panicz, tu są sardynki i
ona by klęła. Ja bym umarł. <br>Hubert nagle przełknął gorycz, która mu ściskała gardło. Umocnił głos.<br>- Gdybyś ty chciał - powiedział łagodnie - to ja bym się postarał o to, żeby cię moja mama zabrała do Białego Domu. Miałbyś tam pokój jasny i słońce i jadłbyś masło, śmietankę, owoce i ja bym ci książki przynosił. <br>Chłopiec odrzucił głowę na poduszki i kiwał nią w prawo i lewo. <br>- Ajaj, ajaj - powiedział, a białe jak śnieg zęby błysnęły w uśmiechu spalonych gorączką ust. - Ajaj, jaki panicz dobry. Ja nigdy nie zapomnę. <br>Podniósł wychudłą rękę i wskazał nią stolik przy łóżku. <br>- Widzi panicz, tu są sardynki i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego