nie rozumiem, dlaczego tak gorąco do tej ziemi go namawiałem. Nie<br>chodziło mi przecież o ziemię. Tej, co była, nie miał kto obrobić, aż<br>się w końcu brat matki na nią złakomił. Bo jeśli o mnie chodzi, to<br>wyrosłem z ziemi, zapomniałem jej i powiem prawdę, że mnie nawet nie<br>ciągnęła. A gdy w pole kiedykolwiek poszedłem, to aby się przejść<br>tylko, odetchnąć.<br> Zwłaszcza gdy dzień w szkole miałem pełny, czułem się tak zmęczony,<br>że musiałem się choć trochę przejść, a nic mnie tak dobroczynnie do<br>siebie nie przywracało, jak pola szerokie, otwarte, wyrozumiałością<br>tchnące dla mych myśli skołatanych. Bo nie