garbowane skóry i beczułki z nieznaną zawartością, była z przystani przenoszona na wozy, operację nadzorował brodaty kupiec. Na jedną ze szkut wprowadzano byka. Buhaj ryczał i tupał, aż cały pomost się trząsł. Flisacy klęli po polsku.<br>Dość szybko się uspokoiło. Wozy ze skórami i beczkami odjechały, buhaj rogiem usiłował nadwyrężyć ciasną zagrodę, w której go zamknięto. Wodni Polacy, zgodnie ze swym obyczajem, wdali się w kłótnię. Reynevan znał polski na tyle dobrze, by wyrozumieć, że jest to kłótnia o nic.<br>- Czy żegluje, jeśli wolno spytać, ktoś z was w dół rzeki? Do Wrocławia?<br>Wodni Polacy przerwali dysputę i przyjrzeli się Reynevanowi