Ledwie polka się urwała, a tu już przeciwnik zadzwonił w mazura.<br> I ten pojedynek, ta kłótnia bez słów trwałaby z pewnością bez umiaru aż do wyczerpania obydwóch staruszków, do palpitacji serca, gdyby nie sołtys, który oddalając się od pojedynkowiczów rzekł:- Równiście sobie, godni.<br> Możecie podać sobie ręce.<br> Wybaczcie, że tak cicho mówię, ale takie dziury powybijaliście w powietrzu, że trudno oddychać.<br> Po tej najsławniejszej w okolicy kłótni dwóch dziadków było sporo innych, na pieśni kościelne, na ludowe pieśni, na lube pieśni o kochaniu, babskim cieple, na picie siwuchy, zjadanie kiełbasy, na żarliwość w przeklinaniu starosty, wojewody, sanacji, wychwalaniu Witosa, ale już