koniem, a wiorsta mniej - piechotą, na ścieżki,<br>licząc od krzyża rozpiętego przed wsią przeciwko burzom z południa, do<br>żydowskiej karczmy, od której zaczynało się miasto.<br> W czasie tej długiej wtedy jazdy czułem się jak człowiek, który po<br>raz pierwszy jedzie do miejsca, co stać się ma odtąd jego<br>przeznaczeniem, i ciekaw jest ludzi, domów, życia, i o ziemię pyta, o<br>urodzaje i nowiny, a w sercu swoim wiezie gołębi prawie lęk przed tym<br>właśnie, czego jest tak bardzo ciekaw. Ale tak po prawdzie, to nie<br>wyobrażałem sobie, abym mógł jechać gdzie indziej, a nie do tej swojej<br>wsi rodzinnej, poza którą