można posłyszeć własny głos przedśmiertnej trwogi? - Wciskała palce między rozchylone zęby, przygryzała do bólu, który sprawiał ulgę. Ten porzucony, kulejący pasterz, podwieźliśmy go, żeby jeszcze raz poczuł się odepchnięty, przeżył rozpacz osamotnienia. Zostawią go na drodze, zdradzą. Będzie się starał ich dogonić w gorączce, wlokąc chorą nogę. Wyprzedzi go długi cień, a popędzać będzie skowyt, pożądliwy szloch hieny, stąpającej jakby z przetrąconym grzbietem, przemykającej się od wykrotu do wykrotu, pod krzakami, w mroku, wabionej rozkładem ciała... Ona też nie chce krzywdy człowieka, chce tylko padliny, gnijącego ścierwa. Jej szczęki kłapią, zdolne zmiażdżyć najgrubszą kość. I tamten kulawy wiedział, że tak wygląda