no i droga do niemieckiego czytelnika otwarta - potwierdził Niemiec, uśmiechnął się po raz pierwszy, jakby od siebie, pogodnie.<br>- Nie - powiedział Jassmont i zapragnął powietrza z ulicy.<br>- Stawia nas pan w trudnym położeniu, osobiście, dla pańskiego dobra, nie chciałbym zatrzaskiwać drzwi do porozumienia, trudno... - Rzucił twarde spojrzenie, jakby chlastał pejczem albo ciskał czymś parzącym.<br>Jassmont przymknął oczy, nic nie odpowiedział. <br><br>- Pan musi zrozumieć, ręka wyciągnięta nie może zawisnąć w próżni. Szybko się męczy, do tej pory spotykał się pan z dużą tolerancją z naszej strony.<br>- To, co pan mówi, odczytuję jako ordynarny szantaż.<br>Niemiec złożył dłonie. - Cóż, sympatia też ma swoje granice