łapki. Wyciągnięty, burczał jak tajemnicza maszynka. Z zainteresowaniem , patrzał na guziczek od koszuli, wreszcie począł go gryźć ostrymi ząbkami, mrucząc nerwowo. W końcu dał spokój, obrócił się na grzbiet i leżał tak z niedbale złożonymi łapkami.<br>Lucjan głaskał go i mówił pieszczotliwie.<br>- Nie wzięli cię ze sobą... nie siedzisz w ciupie, mały łotrze. Przez ciebie znaleźli papiery u tego chłopca... co, zabawiłeś go... odwróciłeś jego uwagę... nie drap... tylko nie drap... bo uduszę...<br>Teodozja zawołała energicznie:<br>- Zliź no, to ci trochę to wyrko przetrząsnę, tylko prędko, poleż tymczasem na tamtym łóżku:<br>Stanął bosymi stopami na podłodze. Och, czuł istotnie wielkie osłabienie