Armii Krajowej. Mimo podeszłego wieku, dobrze pamięta okupację. Z siedemdziesięcioosobowego oddziału placówki AK w Bielawie, dowodzonego przez kapitana "Młota", wielu partyzantów wywieziono na Syberię, wielu już nie żyje, część rozjechała się po Polsce, bądź wyemigrowała za granicę.<br>W Bielawie pozostało ich tylko sześciu, między innymi "Fryc", uczestnik potyczki koło bielawskiego cmentarza, stoczonej w ramach akcji "Burza", w której partyzanci z karabinów i jednej rusznicy przeciwpancernej ostrzelali niemieckie czołgi, uszkadzając jednemu z nich gąsienice.<br>Kombatancki skandal - zdaniem "Mahonia" i "Fryca" - zaczął się na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to w Bielawie powstało koło Światowego Związku Żołnierzy AK, dziś skupiające 56 członków. Nowa organizacja