Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
ziszczają. Właściwie powinienem być zadowolony. Spacerowałem samotnie po zielonym, kwitnącym i owocującym ogrodzie, zrywałem zielone owocki agrestu i biegłem z nimi, trzymając po jednym w obu rękach, przez alejkę od stacji meteorologicznej do górki, gdzie był mój ogródek, i próbowałem zachęcić je do lotu. Kwitła tu moja dziecięca ojczyzna... Choć co rusz zagrożona ich, tych moich najbliższych bogów, zapowiedziami. Przyzwyczaiłem się, że zapowiedzi się nie ziszczają. A wieczorem, w łóżku musiałem się mocno zabezpieczać, by nie zostać dokądś porwanym. Na przykład stawałem się bulwą - mózgiem rośliny - zanurzoną wiele metrów pod ziemię... i z jedną jedyną łodygą sięgającą powierzchni... lecz nie odważała się
ziszczają. Właściwie powinienem być zadowolony. Spacerowałem samotnie po zielonym, kwitnącym i owocującym ogrodzie, zrywałem zielone owocki agrestu i biegłem z nimi, trzymając po jednym w obu rękach, przez alejkę od stacji meteorologicznej do górki, gdzie był mój ogródek, i próbowałem zachęcić je do lotu. Kwitła tu moja dziecięca ojczyzna... Choć co rusz zagrożona ich, tych moich najbliższych bogów, zapowiedziami. Przyzwyczaiłem się, że zapowiedzi się nie ziszczają. A wieczorem, w łóżku musiałem się mocno zabezpieczać, by nie zostać dokądś porwanym. Na przykład stawałem się bulwą - mózgiem rośliny - zanurzoną wiele metrów pod ziemię... i z jedną jedyną łodygą sięgającą powierzchni... lecz nie odważała się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego