ale ona nic, patrzy na te sto złotych, jak na jakieś żelki - i nie chce wziąć - Ale co też pani, pani prezesowo..?, nie trzeba.., ja tak po sąsiedzku.. proszę schować.. I tak się przekomarzały, kto ma te pieniądze zabrać, ale wreszcie Elżbieta jej na odchodnym wcisnęła prawie siłą do torebki - co tam sto złotych, człowiek pójdzie raz do sklepu i nie ma, a miała ona w tym swój dalekosiężny plan. Plan to już wiadomo jaki. <br>Jak już plan dojrzał, to Elżbieta go doprowadziła do realizacji w jednej chwili. Błyskawicznie. Napisała podanie, ale samo podanie to wiadomo nie wystarczy, kupiła więc jeszcze, plus