włącznie. Wnętrze gmachu wypełniał odór dezynfekcji. Niemki z kantoru biegały popiskując jak myszy. Policzki ich zapłonęły wypiekami. W oczach błyszczało rozwydrzenie. Wygrzebywały ze stosów ubrań cenniejsze łaszki, czyniły to z wprawą, pokazywały je sobie nawzajem z dumą i zadowoleniem. Można by powiedzieć, że dorwały się do ławicy perłopławów.<br>- Czy wiecie, co to jest? - szeptał z zadyszką Rodak, gniotąc ramiona chłopców korzeniastymi palcami. - To są żydowskie rzeczy. Wara wam od tego. To już jest niczyje, ale nam zabierać tego nie wolno. Będę bił w mordę, jeśli zobaczę, żeście się pokusili.<br>Jasio Krone stał z boku, długi, pyzaty, o rękach wystających z przykrótkich rękawów