ze smutkiem głową. <br><br>- Ta Sabinka chodzi, zdaje się, do przedszkola - powiedziała. - A w <br>przedszkolach teraz wszędzie... Wiedziałam od razu... Dobrze, <br>że nie szkarlatyna! <br><br>Mówiła to wszystko cicho, ze spuszczonymi oczyma, nie patrząc <br>na mamę. <br><br>Mama nic nie odpowiedziała. Bawiła się tylko nerwowo frędzlą <br>szala. Ale ja wybuchnęłam płaczem. <br><br>- A to co znowu?! - zawołał śmiejąc się <br>wuj Antoś. - Taki mały tchórz? Zaraziłaś <br>się widocznie od swoich rodziców, którym wydaje się, <br>że nawet katar jest groźną chorobą, którą <br>tylko ty przechodzisz? Nie bój się! Za trzy, no, za cztery <br>tygodnie pójdziesz już na łyżwy, o ile, ma się <br>rozumieć, twoi rodzice cię puszczą. No