Vos był Holendrem. Od pięćdziesięciu lat mieszkał w Rzymie. Ojciec opowiadał, że mówił po włosku wyśmienicie. Ale w rożnych okolicznościach, po przedłużających się ceremoniach czy przeciągających się posiedzeniach naukowych, akcent jego włoszczyzny twardniał. Przypomniałem to sobie teraz. Uprzytomniłem sobie nawet, że nie tylko nadużywam jego czasu, ale i sił. Napomknąłem coś o tym. Zareagował na to swoim nieodmiennym: "Proszę mówić dalej."<br>Mimo punktacji mówiłem chaotycznie. Zdawałem sobie z tego doskonale sprawę. Miałem przeciw sobie moją włoszczyznę, moje wzruszenie, no i sposób, zarazem bierny i uważny, w jaki przyjmował relację. A przede wszystkim to, że nie mogłem się zorientować, co ksiądz de