przejęty, bo się nachylił macając spód skrzyni, czy nie stoi w wodzie.<br>- Nie bójcie się - uspokoił go Szczęsny - pod wszystko podłożyłem cegły, a jak wody przybędzie, to macie tu czerpak, żeby wylać.<br>Nakryli ładunek brezentem i końce linką ściągnęli. - Zdążysz? - zaniepokoił się Staszek.<br><page nr=306> - Powinienem. Trzydzieści parę kilometrów w pięć godzin - cóż to znaczy przy takim wietrze!<br>- Nie masz już pięciu, pół godziny zeszło.<br>- Starczy. Przed świtem wyląduję - zapewnił Szczęsny i pochylił się nad dziobem spychając łódź na głębię. Skoczył do łodzi, zecer złapał się masztu przy tym podrzucie, <br>płochliwy był widocznie. Szczęsny puścił węzeł szkotu, bom opadł, żagiel załopotał wyzwolony, oszołomiony na