nad głową takim oto, jak zawsze w Brodni, tylko jakby wstydliwszym ruchem; gdyż właśnie dama przechodziła mimo, kilka kroków zaledwie od rekruckiej kolumny.<br>Ukłon, tak niespodziewany, nie uszedł uwagi pani Anieli. Zdumiał ją zapewne, bo aż przystanęła: blask pięknych oczu, dotknął na jedną chwilę twarzy Kazimierza z wyraźnym zaciekawieniem - - Ach, cóż to z tobą, panie Deczyński? - padło z nadobnych usteczek i twarzy pani kapitanowej delikatnym spłonęła rumieńcem nagłego zażenowania.<br>Wraz między łukami brwi wykwitła bruzdka nieznaczna - Ten Deczyński... skądże on tutaj?... ((...)) Pisał przecież papa Czartkowski o tych zdarzeniach de ces affaires indignes!...<br>Kazimierz uśmiechnął się ułomnie jakoś, niedorzecznie; coś odrzec wypadało, lecz