z wora nad otworem<br>Buchnął, mile łechcąc w chrapach,<br>Pieczonego ciasta zapach.<br>Zaś Witalis prawił dalej:<br><br>- Mnie bynajmniej się nie pali,<br>Takie placki stale jadam,<br>Ale sobie trud ten zadam,<br>By wyżywić was do wiosny,<br>Bo wasz wygląd jest żałosny.<br><br>Co za placki! Szkoda gadać!<br>Mógłbym tydzień opowiadać<br>O ich cudnym aromacie,<br>O ich smaku! Otóż macie.<br><br>Z tymi słowy wyjął z wora<br>Placków tuzin czy półtora<br>I sam zjadł je z apetytem,<br>Pomlaskując sobie przy tym.<br><br>Po szelmowskim tym popisie<br>Padły głosy: - Witalisie,<br>Co się zjadło, to przepadło,<br>Dostarczymy śnieg i sadło,<br>Uczta będzie wyśmienita,<br>Chcemy najeść się do syta