Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ktoś dybał na moje rubelki... Sam je wydam... Co zarobiłem, to moje...

- Bronku, masz chyba manię prześladowczą - rzucił ojciec.

Wuj pokiwał ironicznie głową.

- Wiem, co mówię! Ty, panie święty, nie znasz mojej rodzinki... Nie tylko do Pitra, na koniec świata od nich bym uciekł...

Aniuta podała herbatę. Wuj nasypał sobie cukru do połowy szklanki i chłeptał głośno. nie wyjmując łyżeczki.

- Gorąca... Lubię, żeby herbata była gorąca... Wiesz, Stachu, oglądałem twoją bibliotekę... Bebechy mi się przewracają... Polskich książek, owszem, sporo... Ale rosyjskich więcej. A ja twierdzę, panie święty, że w polskim domu nie powinno sie trzymać rosyjskich książek... Toż to ohyda... Wieszczów
ktoś dybał na moje rubelki... Sam je wydam... Co zarobiłem, to moje...<br><br>- Bronku, masz chyba manię prześladowczą - rzucił ojciec.<br><br>Wuj pokiwał ironicznie głową.<br><br>- Wiem, co mówię! Ty, panie święty, nie znasz mojej rodzinki... Nie tylko do Pitra, na koniec świata od nich bym uciekł...<br><br>Aniuta podała herbatę. Wuj nasypał sobie cukru do połowy szklanki i chłeptał głośno. nie wyjmując łyżeczki.<br><br>- Gorąca... Lubię, żeby herbata była gorąca... Wiesz, Stachu, oglądałem twoją bibliotekę... Bebechy mi się przewracają... Polskich książek, owszem, sporo... Ale rosyjskich więcej. A ja twierdzę, panie święty, że w polskim domu nie powinno sie trzymać rosyjskich książek... Toż to ohyda... Wieszczów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego