Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kuchnia
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
na Wielkanoc, karpia, drania, chcesz pan kupić, o czwartej rano musisz pan stanąć w kolejce, o wiele, ma sie rozumieć, dystrybucja nie nawali. Żyć nie umierać w tem Londynie. A mimo to wracał do Warszawy i do warszawiaków, których kochał i podziwiał. I nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich rodaków z dziada pradziada, którzy przyjezdnym z prowincji potrafili sprzedać kolumnę Zygmunta. Może za łobuzerski wdzięk mieszkańców Woli czy Grochowa. Martwił się, że coraz rzadziej można usłyszeć starą warszawską gwarę i pooddychać jedyną na świecie atmosferą praskich Szmulek. Jeszcze prezydentowi Stefanowi Starzyńskiemu, z okazji wyasfaltowania Powiśla i położenia gładkiego
na Wielkanoc, karpia, drania, chcesz pan kupić, o czwartej rano musisz pan stanąć w kolejce, o wiele, ma <orig>sie</> rozumieć, dystrybucja nie nawali. Żyć nie umierać w <orig>tem</> Londynie. A mimo to wracał do Warszawy i do warszawiaków, których kochał i podziwiał. I nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich rodaków z dziada pradziada, którzy przyjezdnym z prowincji potrafili sprzedać kolumnę Zygmunta. Może za łobuzerski wdzięk mieszkańców Woli czy Grochowa. Martwił się, że coraz rzadziej można usłyszeć starą warszawską gwarę i pooddychać jedyną na świecie atmosferą praskich Szmulek. Jeszcze prezydentowi Stefanowi Starzyńskiemu, z okazji wyasfaltowania Powiśla i położenia gładkiego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego