padał pod nawałą ciosów. Z tą różnicą, że poprzednio rozochoceni żołdacy chcieli sobie na nim po prostu poużywać. Ci tutaj bili, by zabić. Krew popłynęła ze starych i świeżych ran, powrócił dawny ból, a ciałem zawładnął nowy. Magwer zwinął się pod ich butami, osłaniając rękoma głowę, zbierał kopniaki niczym słomiana ćwiczebna kukła.<br>A kiedy zbito go już do szczętu, kiedy zdawało mu się już, że nie ma kawałka ciała, jakiś stłumiony, dochodzący z góry głos powiedział.<br>- No, a teraz smarku, zrobimy z ciebie babę.<br>Nie był pewien czy jęknął, czy tylko mu się tak zdawało, ale podciągnął nogi do piersi, osłaniając