więcej dwóch łokci, nieco ponad łokieć wysoką. Ustawił ją obok drzwi. Z komody wydobył gliniany, zawiązany cielęcą skórą, opatrzony etykietą garnek. <br>- W tym naczyniu - wskazał - przechowuję dość specjalną maść. Sporządzoną według klasycznych receptur miszkulancję. Recipe, jak widzisz, zapisałem na karteluszu. Solanum dulcamara, solanum niger, akonitum, pięciornik, liście topoli, krew nietoperza, cykuta, mak czerwony, portulaka, dziki seler... Jedyne, co zmieniłem, to tłuszcz. Zalecane przez Grimorium Verum sadło wytopione z nie ochrzczonego dziecięcia zastąpiłem olejem słonecznikowym. Tańszy i trwalszy. <br>- Czy to jest... - Reynevan przełknął ślinę. - Czy to jest to, co myślę? <br>- Drzwi pracowni - czarodziej jakby nie dosłyszał pytania - nie zamykam nigdy, w oknie