Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Ozon
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2005
która go nie chciała.

Każdy z nas się wtedy rzucał. No, może nie od razu z okna. Rozpierała nas energia, chęć przestawiania ścian i przekonanie, że zmieniamy bieg wydarzeń. Było nas czterech, w porywach dziewięciu. Założyliśmy zespół muzyczny. To nic, że nikt z nas nie potrafił grać nawet na dziecięcych cymbałkach. Założyliśmy szkolną gazetę. Jeden numer udało się nawet wydrukować w najprawdziwszej drukarni. Kiedyś skrzyknęliśmy się na przerwie i przenieśliśmy malucha naszego historyka szesnaście schodów do góry. Nie cieszył się.

Na wycieczkach całonocne popijawy przerywaliśmy bosymi wędrówkami do pobliskiego sklepu (sześć kilometrów przez las) po bobo-fruty, makaron i keczup. Śniadaniowe
która go nie chciała. <br><br>Każdy z nas się wtedy rzucał. No, może nie od razu z okna. Rozpierała nas energia, chęć przestawiania ścian i przekonanie, że zmieniamy bieg wydarzeń. Było nas czterech, w porywach dziewięciu. Założyliśmy zespół muzyczny. To nic, że nikt z nas nie potrafił grać nawet na dziecięcych cymbałkach. Założyliśmy szkolną gazetę. Jeden numer udało się nawet wydrukować w najprawdziwszej drukarni. Kiedyś skrzyknęliśmy się na przerwie i przenieśliśmy malucha naszego historyka szesnaście schodów do góry. Nie cieszył się. <br><br>Na wycieczkach całonocne popijawy przerywaliśmy bosymi wędrówkami do pobliskiego sklepu (sześć kilometrów przez las) po bobo-fruty, makaron i keczup. Śniadaniowe
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego