Jeżyce, nie tak może opustoszała jak rynek w małym miasteczku, była jednak dużo spokojniejsza niż w dzień powszedni. Gabrysia dopilnowała już kąpieli córeczek, zapakowała je do łóżek, poprzytulała, pootulała kołderkami, zapaliła każdej lampkę przy wezgłowiu i wręczyła po książeczce wedle życzenia (Pyza: Słoneczko Marii Buyno-Arctowej, Tygrysek: Alicja w krainie czarów w przekładzie Słomczyńskiego). Grześ, już po kolacji, garbił się przed komputerem, więc Gabrysia poszła do kuchni, żeby pozmywać.<br>Włączyła sobie telewizor, ale zaraz musiała go wyłączyć, bo w programie pierwszym grono obrońców ojczyzny rzucało sobie w oczy niewybredne obelgi przedwyborcze, w programie drugim były idiotyczne reklamy, w trzecim zaś leciał