z nim, a potem szepcą na boku "Polacco, Polacco" i uciekają, gdzie pieprz rośnie. Od razu widać, jaki to gagatek. <br>Jadwiga - zawalona pracą przy instancji w nowym środowisku - szalała z rozdrażnienia słuchając nieustannych krytyk. Swoim zwyczajem wszakże, zaledwie drżeniem rąk i wypiekami zdradzała stan nerwów. Władysław "z główką na boczek" czarował, to znaczy nie zauważał, w nadziei, że nie zauważona przezeń rzeczywistość zniknie także i dla innych, że on ignorując zniweczy ją doszczętnie. Na pretensje Róży nic nie odpowiadał albo mruczał coś dwuznacznego, zagadywał o wrażenia z zabytków, snuł wycieczkowe projekty. <br>Pierwsze przyjęcie u Władysiów przygotowywało się w nastroju wielkiego wzburzenia