przyszła już nigdy na żaden podpunkt - bowiem została zabita. Umarła w szpitalu więziennym. Gestapowscy lekarze grzebali gumowymi łapami w jej wnętrznościach, szukając pocisków. Ich koledzy celowali jednak zbyt dobrze, zbyt wściekle strzelali obawiając się, że dziewczyna umknie wśród krętych uliczek staromiejskiej dzielnicy. Ze zbytnią ulgą odetchnęli, skoro spostrzegli, że upadła czepiając się palcami kamiennych flizów ulicy Mostowej, ześlizgującej się w dół ku Wiśle. Później pragnęli przywrócić jej życie, aby zabić bardziej dokładnie, aby zabijać dłużej. Przeklinali tych, co zbyt pochopnie spaskudzili długo trwające i doprowadzone do pomyślnego rezultatu polowanie.<br>Chłopcy jeszcze nie wiedzieli. W dniu, kiedy "Hanka" nie przyszła na podpunkt, Jacek