Typ tekstu: Książka
Autor: Newerly Igor
Tytuł: Pamiątka z Celulozy
Rok wydania: 1973
Rok powstania: 1952
pan? Chłodnawo, a muszę tu być do rana. - Proszę, miejsca starczy.
Gość przykucnął z drugiej strony ogniska. Starszawy jegomość. Niewysoki, szczuplutki.
- Sznury zarzuciłem - wyjaśnił głosem dźwięcznym, młodym, wyciągając dłonie do ognia. - Na węgorza. Może się co złowi.
- Może. Pan tu rybaczy? To pański rewir?
- Nie - uśmiechnął się tamten i ściągła, czerstwa twarz od razu mu się ociepliła przy tym uśmiechu, wydobrzała nic tu mojego. Nie jestem rybakiem. Ale rybacy mnie znają. "Może pan łapać - powiadają - nie zbiedniejemy. " Ano, kiedy tak mówią po dobroci "nie zbiedniejemy" ! - to się łapie i z tego się żyje... Pan też wybrał się na węgorza?
- Nie, ja
pan? Chłodnawo, a muszę tu być do rana. - Proszę, miejsca starczy.<br>Gość przykucnął z drugiej strony ogniska. Starszawy jegomość. Niewysoki, szczuplutki.<br>&lt;page nr=283&gt; - Sznury zarzuciłem - wyjaśnił głosem dźwięcznym, młodym, wyciągając dłonie do ognia. - Na węgorza. Może się co złowi.<br>- Może. Pan tu rybaczy? To pański rewir?<br>- Nie - uśmiechnął się tamten i ściągła, czerstwa twarz od razu mu się ociepliła przy tym uśmiechu, wydobrzała nic tu mojego. Nie jestem rybakiem. Ale rybacy mnie znają. "Może pan łapać - powiadają - nie zbiedniejemy. " Ano, kiedy tak mówią po dobroci "nie zbiedniejemy" ! - to się łapie i z tego się żyje... Pan też wybrał się na węgorza?<br>- Nie, ja
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego