tylko pluski wody, postukiwania <br>płynących łódek i szelesty nocy.<br><br> A kiedy wzeszło słońce, na drodze Awaru <br>i Wanyangeri wyrosła podniebna przeszkoda. Stali przed nią, <br>a nad ich głowami piętrzyła się ściana wzgórza <br>rozciętego na pół, rozkopanego, porytego niezliczonymi <br>terasami podobnymi do olbrzymich schodów. Na najwyższych z nich, <br>na tle tłustej czerwieni, dostrzegł czarne poruszające <br>się plamki. Ludzie byli teraz widoczni na wszystkich terasach, <br>pojawiali się na krawędziach, pełzali po stopniach.<br><br>Poszli wąską ścieżką wiodącą zakosami <br>i wznosili się z jednej terasy na drugą. Na najwyższej <br>Wanyangeri zatrzymał się i oddychając ciężko, <br>powiedział przerywanym głosem:<br><br>- Teraz widzisz, że to szaleńcy. Patrz, jeśli